poniedziałek, 3 grudnia 2012



 Siedzieliśmy sobie razem z sąsiadami w piątkowy wieczór przy tym, choć zupełnie innym stole.
Pomyśleliśmy, że może by tak zrobić coś z tym gościnnym kątem, bo troszkę straszył.
Słowo się rzekło, kobyłka u płota. 
Zatem w sobotnie przedpołudnie ruszyliśmy do prawie wielkiego miasta po obicie do narożnika.
W tymże mieście był sklep, ale tylko jeden. Tkaniny obiciowe głównie w tonacjach soczystych.
Jeden, jedyny materiał choć drżącą ręką kupiony, ponieważ jasne tkaniny nie lubią sąsiedzkich roboczych ciuchów ;), miał tą właśnie pożądaną grubość, wytrzymałość i był lnem.
Po posileniu się gulaszem z dziczyzny, wstąpiło w nas i sąsiadów jakieś dzikie zwierze i ruszyliśmy do boju.
Oto efekty :)
Myślę, że nieźle jak na dwa wieczory spędzone w miłym towarzystwie.
Być może sąsiadka pochwali się zdjęciami mebli przed wprowadzonymi zmianami.